piątek, 28 listopada 2014

Dziadowy Listopad: Szkoła szatana





Satan's School for Girls / Szkoła szatana 
Rok: 1973
Kraj: USA
Wytwórnia: Spelling-Goldberg Production 
Producent: Aaron Spelling, Leonars Goldberg (producenci), Peter Dunne (współproducent)
Reżyseria: David Lowell Rich
Scenariusz: A. A. Ross
Muzyka: Laurence Rosenthal
Fabuła: Uczelnie artystyczne to wylęgarnie zła.
Obsada:
Pamela Franklin... Elizabeth Morgan
Kate Jackson... Roberta Lockhart
Lloyd Bochner... prof. Delacroix
Jamie Smith-Jackson... Debbie Jones
Roy Thinnes... prof. Joseph Clampett
Jo Van Fleet... dyrektorka Jessica „Smoczyca” Williams
Cherryl Ladd... Jody Keller
Frank Marth... detektyw por. Harry Grimes
Terry Lumley... Martha Sayers
Gwynne Gilford... Lucy Dembrow
Bill Quinn... ogrodnik John
Ann Noland... Kris
Bing Russell... szeryf


            Martha Sayers jedzie do siostry znajdując się w stanie wyraźnego przerażenia. Niebawem policja znajduje jej ciało i wszystko zdaje się wskazywać na samobójstwo. Elizabeth przekonuje bardziej wersja o seryjnym samobójcy i postanawia znaleźć prawdziwą przyczynę śmierci. Trop wiedzie do Akademii Sztuk Pięknych, do której uczęszczała Martha...
            Tyle wstępu. Wg angielskiej wikipedii jest to jeden z bardziej pamiętnych tytułów w amerykańskiej TV. Z innych rzeczy, telewizyjny ten film wyprodukował Aaron Golderg, które studio stworzył potem znane "Aniołki Charliego". Jak jesteśmy przy Aniołkach, w rolach dwóch studentek zagrały Kate Jackson i Cheryl Ladd grające tytułowe role w w/w serialu.
            Jak jesteśmy przy latach 70. w "Szkole..." czuć ten ich charakterystyczny klimat. Długie proste włosy, szerokie bluzy i spodnie, charakterystyczny wygląd taśmy nienaznaczonej koloryzującymi filtrami, przyziemne środowisko osadzone w twardej rzeczywistości. Głównie temu oglądało mi się to całkiem przyjemnie. Gdyż jako horror straszyć dziś nie straszy, ale odpowiednio się rośnie nastrój dzięki sprawnej pracy kamery i oświetlenia. 
              Z kolei fabuła pomimo, iż jest wprawnie napisana, jest przewidywalna, a wprawny widz rozpozna przebieg zwrotów akcji. Dodatkowo uderzyło mnie karykaturalne zachowanie jednej postaci w końcówce. Postacie to klisze. Typowy protagonista niewyróżniający się niczym szczególnym; surowa dyrektorka z kokiem na głowie; postać, która ma być zła, ale okazuje się być dobra; kolejna postać będąca odwrotnością poprzedniej; nowa koleżanka pomagająca w rozwiązaniu intrygi. I tak dalej, tak dalej. Jednak postacie są w porządku i śledzi się losy Elizabeth, a potem  Roberty z odpowiedn uwagą. Aktorstwo stoi na przyzwoitym poziomie, nie licząc przesadzonego aktorstwa jednej z aktorek z końcówki, nie ma overactingu, choć po tematyce można było się tego spodziewać.

             Z czasem zabawnie było śledzić bohaterkę w Akademii Sztuk Pięknych. Przypomniały mi te czasy liceum plastycznego (bo Akademia w tym filmie w większej części kojarzy mi się z akademickim plastykiem niż obecnymi studiami artystycznymi). Te ukazujące się stereotypy i klisze. Te sztalugi, studiowanie martwej natury, dyrektor nie będący po studiach artystycznych, ale jedyny w stanie prowadzący ten bajzel (albo artystyczny nieład), niedobry wykładowca uczący znienawidzonego przedmiotu. W sumie moglem to puścić to znajomym z Akademii Sztuki na tegorocznym wieczorku halloweenowym. Może przyjemniej byłoby razem wychwycić te wszelkie smaczki z starych niedobrych czasów.
            Ostatecznie mogę polecić ten film na raz. Jak lubicie lata 70. przyprawione lekkim sosikiem horroru, to można go spokojnie obadać go.

Fajny cytacik: Czy ta smoczyca jakoś się nazywa?
- To dyrektorka. Kiepska malarka, fatalna rzeźbiarka i żałosna muzyczka. Idealna osoba na stanowisko dyrektora Akademii Sztuk Pięknych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz