Satan's School for Girls / Szkoła szatana
Rok: 1973
Kraj: USA
Wytwórnia: Spelling-Goldberg Production
Producent: Aaron Spelling, Leonars Goldberg (producenci), Peter Dunne
(współproducent)
Reżyseria: David Lowell Rich
Scenariusz: A. A. Ross
Muzyka: Laurence Rosenthal
Fabuła: Uczelnie artystyczne to wylęgarnie zła.
Obsada:
Pamela Franklin... Elizabeth Morgan
Kate Jackson... Roberta
Lockhart
Lloyd Bochner... prof. Delacroix
Jamie Smith-Jackson... Debbie Jones
Roy Thinnes... prof. Joseph Clampett
Jo Van Fleet... dyrektorka Jessica „Smoczyca”
Williams
Cherryl Ladd... Jody Keller
Frank Marth... detektyw por. Harry Grimes
Terry Lumley... Martha Sayers
Gwynne Gilford... Lucy Dembrow
Bill Quinn... ogrodnik John
Ann Noland... Kris
Bing Russell... szeryf
Martha
Sayers jedzie do siostry znajdując się w stanie wyraźnego przerażenia. Niebawem
policja znajduje jej ciało i wszystko zdaje się wskazywać na samobójstwo.
Elizabeth przekonuje bardziej wersja o seryjnym samobójcy i postanawia znaleźć
prawdziwą przyczynę śmierci. Trop wiedzie do Akademii Sztuk Pięknych, do której uczęszczała
Martha...
Tyle wstępu. Wg angielskiej wikipedii jest to jeden z bardziej pamiętnych tytułów w amerykańskiej TV. Z innych rzeczy, telewizyjny ten film wyprodukował Aaron
Golderg, które studio stworzył potem znane "Aniołki Charliego". Jak jesteśmy przy Aniołkach, w rolach dwóch studentek zagrały Kate Jackson i Cheryl Ladd grające tytułowe role w w/w serialu.
Jak jesteśmy przy latach 70. w "Szkole..." czuć ten ich charakterystyczny
klimat. Długie proste włosy, szerokie bluzy i spodnie, charakterystyczny wygląd taśmy nienaznaczonej koloryzującymi filtrami, przyziemne środowisko osadzone w twardej rzeczywistości. Głównie temu oglądało mi się to całkiem przyjemnie. Gdyż jako horror straszyć dziś
nie straszy, ale odpowiednio się rośnie nastrój dzięki sprawnej pracy kamery i oświetlenia.
Z kolei fabuła pomimo, iż jest wprawnie napisana, jest
przewidywalna, a wprawny
widz rozpozna przebieg zwrotów akcji. Dodatkowo uderzyło mnie karykaturalne zachowanie jednej postaci w końcówce. Postacie to klisze. Typowy protagonista niewyróżniający się niczym szczególnym;
surowa dyrektorka z kokiem na głowie; postać, która ma być zła, ale okazuje się być dobra; kolejna postać będąca odwrotnością poprzedniej; nowa koleżanka pomagająca w rozwiązaniu intrygi. I tak dalej, tak dalej. Jednak postacie są w porządku i śledzi się losy Elizabeth, a potem Roberty z odpowiednią uwagą. Aktorstwo stoi na przyzwoitym poziomie, nie licząc przesadzonego aktorstwa jednej z aktorek z końcówki, nie ma overactingu, choć po tematyce można było się tego spodziewać.
Z czasem zabawnie było śledzić bohaterkę w Akademii Sztuk Pięknych. Przypomniały mi te czasy liceum plastycznego (bo Akademia w tym filmie w większej części kojarzy mi się z akademickim plastykiem niż obecnymi studiami artystycznymi). Te ukazujące się stereotypy i klisze. Te sztalugi, studiowanie martwej natury, dyrektor nie będący po studiach artystycznych, ale jedyny w stanie prowadzący ten bajzel (albo artystyczny nieład), niedobry wykładowca uczący znienawidzonego przedmiotu. W sumie moglem to puścić to znajomym z Akademii Sztuki na tegorocznym wieczorku halloweenowym. Może przyjemniej byłoby razem wychwycić te wszelkie smaczki z starych niedobrych czasów.
Ostatecznie mogę polecić ten film na raz. Jak lubicie lata 70. przyprawione lekkim sosikiem
horroru, to można go spokojnie obadać go.
Fajny cytacik: Czy ta smoczyca jakoś się nazywa?
- To dyrektorka. Kiepska malarka, fatalna rzeźbiarka i żałosna
muzyczka. Idealna osoba na stanowisko dyrektora Akademii Sztuk Pięknych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz