poniedziałek, 10 listopada 2014

Dziadowy Listopad: Morderstwa w domu lalek





Secrets in the Attic / Morderstwa w domu lalek
Rok: USA
Kraj: 1992 
Wytwórnia: Aims Media
Producent: Michael Wright, Bernard Wilets, Diaane Haak-Edson
Reżyseria: Dianne Haak-Edson
Scenariusz: Marion Nelson, Bernard Wilets na podst. powieści Betty Ren Wright pt. "The Dollhouse Murders"
Muzyka: Firstcom, Robert McGarrity
Fabuła: Lalki odtwarzają morderstwo...
Obsada:
Amanda Rowse... Amy
Lindsay Jackson... ciocia Claire
Rebekah Baker... Lou Ann
Hillary Brooks... Ellen
Lisa Layng ... matka
J.J. Reardon ... ojciec
Charles Bruce... Tom Keaton
Courtney Campbell... młoda Claire
Thomas F. McKinght... dziadek Claire
Jan Hathaway Deloe... babcia Claire
Oliver Joslin... mały ojciec
Bob Chaffee... Ruben Miller


"Morderstwa w domu lalek". Oj, długo chciałem zobaczyć ten filmik. Gdy byłem mały i zobaczyłem zajawkę na Polsacie, muszem to zobaczyć. Brudno-żółty filtr, ciemność wokół, build-up w postaci przymierza dziewczynek w walce z wrogiem, brak źródła światła i sam tytuł. "Morderstwo w domu lalek". Co za zwichrowany malec nie zechce zobaczyć takiego filmu z takim tytułem?! Ogólnie nastawiłem się na jakiś supermroczny horror o jakichś morderczych lalkach. Ostatecznie nie widziałem :(.
                Po latach przypomniałem o tym tytule, a żyję w czasach, gdzie pewne rzeczy łatwiej się dostaje. W końcu nadarzyła sie okazja, by zobaczyć wspomniane "Morderstwa...". I...
               Gdybym jednak ujrzał to w wieku dziecięcym, to zanudziłbym się. Pierwsza poszlaka to fabuła. Cytując filmweb:
               "Dwunastoletnia Amy Trealor (Amanda Rowse), podczas odwiedzin u swojej ciotki Claire (Lindsay Jackson), znajduje na strychu domek dla lalek, którym jest oczarowana. Po pewnym czasie odkrywa, że lalki ożywają i odgrywają przed nią sceny morderstwa. Okazuje się, że dotyczą one śmierci jej pradziadków, którzy zmarli około 30 lat wcześniej w tajemniczych okolicznościach. Amy poznaje sekret rodziny."
          Czyli nie ma walki małych dziewczyn z złymi lalkami-zabójcami, a w tytule jest "morderstwa", nie "morderstwo". Jest za to domek lalek odtwarzającym morderstwo. Jeee. No, ale z fabuły może coś być. I druga poszlaka. Film to powolny kameralny thriller o spokojnej akcji. O tak, jako dziecko rozczarowałbym się i zasnął (podejrzewam, ze Polsat puszczał to w późnych porach). A jak dorosły to oceniłbym?
           W sumie zacznę od fabuły. Scena zaczyna się jak w latach 60. dziewczyna odkrywa śmierć swoich dziadków. Mija 30 lat. Jest sobie główna bohaterka, Amy. Jest zła, bo musi opiekować swoją opóźnioną w rozwoju siostrą... O tym wątku później się wypowiem. W końcu Amy postanawia odpocząć od siostruni i planuje zostać u ulubionej ciotki. Ta ma na strychu zbudowany przez dziadka domek dla lalek, który jest wiernym odtworzeniem jej domu rodzinnego. Nawet laleczki są takie same. W nocy lalki w niewyjaśniony sposób są ustawione jak zabici dziadkowie sprzed 30 lat. W tym samym miejscu i porze...
               Koncept nawet jest OK. Jest sobie dziecko, która odwiedza ulubionego krewnego. Za tym krewnym ciągnie się bolesna przeszłość, która może nie zostać zrozumiane przez dziecko. Dziecko jak to dziecko, z kolei chce poznać ten sekret mimo większych oporów krewniaka. Dodatkowo dostaje poszlaki, w które krewny nie wierzy mu i wkurza się, że samo coś majstruje. Plus podlane wszystko horrorowo-fantastycznym sosem.  
               Zwłaszcza, że krewny w postaci ciotki jest polubialny. Taka typowa ciotka nie mająca swoich dzieci, a super dogadująca się z bratanicą i niekiedy rozumiejąca problemy rodzinne niż właściwi rodzice.
               Czego na początku nie mogę powiedzieć o Amy. Dla mnie jest archetypem nadętych wiecznie obrażonych dziewuch, które za byle bzdet lecą na skargę.  Później trochę propsuje, podoba mi się jak próbuje rozwikłać sprawę swych pradziadków, podejmuje działanie, jest bystra, no i widz z niektórymi jej problemami może się utożsamić i zrozumieć. Na przykład wspomniana opóźniona w rozwoju siostra, Lou Ann.
               Tak. Warto omówić i ten motyw. Generalnie Amy bardzo nie znosi jej towarzystwa. Traci na tym przyjaciół, ma związane niekiedy ręce i w w tym wieku nie rozumie się (i nie chce) pewnych rzeczy. Można przypisać łatkę lekkiego okrucieństwa, choć z drugiej strony prawdopodobnie tak musi się czuć osoba obarczona tym zadaniem. I niechętna do tego zdania, lecz zmuszona przez pewne okoliczności. Z czasem Amy poczuwa się bardziej odpowiedzialna za Lou Ann i obawia się, ze z powodu swojej ułomności zrobi sobie krzywdę. I tu pojawia się kolejny fajny aspekt. Ciotka sugeruje, by jednak nie robić z Lou Ann większej kaleki niż jest. Być może trzeba jej rozwinąć skrzydła? I być może będzie nieźle radziła sobie w życiu. Co prawda, gorzej niż inni ludzie, ale podstawowe umiejętności opanuje? Ba, ciotka proponuje by Lou Ann zrobiła ciasto i co? Ta samodzielnie piecze ciasto. Naprawdę mile zobaczyć takie niuanse. I część dramatyczna wychodzi całkiem nieźle.
               Z kolei aspekty, te "straszne" niewielu ustępują. Muzyka jest bardzo nastrojowa i zasiewa ten niepokój podczas odkrywania tajemnicy. Ujęcia są odpowiednio mroczne i niekiedy można poczuć strach. Pomysł z nawiedzonym domem lalek bardzo dobrze stosuje zasadę "mniej znaczy więcej". Gdybym bym jednak obejrzał za młodu i nie zanudził, sikałbym ze strachu. Ostatecznie wszystko psuje końcówka i rozwiązanie całej sprawy. Nie chciałbym wiele zdradzać, ale rozczarowujące zakończenie jest bardzo w klimacie pewnych dowcipów o kiepskich kryminałach i wyjawieniu tożsamości sprawcy. Gdyby nie ono, to pokusiłbym się o stwierdzenie, ze to byłby niemal bardzo dobry horror z odpowiednim klimatem, dobrą grą aktorska i dobrze nakreśloną psychologią w klimacie najlepszych amerykańskich dramatów.

Fajny cytacik: Biedne laleczki... płakały.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz